Do Maryi

Do Maryi

– Ale do Częstochowy?
Przecież to nie po drodze. Nadrobisz kilometrów.

Tak, ale jaka jest radość, kiedy marnujemy siły i czas dla Pana Boga!

A gdzie indziej niż u Mamy, człowiek pozwoli się przytulić, pocieszyć, a nawet wypłakać. Mama daje wsparcie, Jej uśmiech, mimo bólu, rozpromienia każdą ciemność. Nic nie tracę, ani sekundy, ani kapki energii…


Przyjechałem do Częstochowy popołudniu przed Uroczystością Najświętszego Ciała i Najświętszej Krwi Pana Jezusa. Procesja, chyba najbardziej świąteczna, w jakiej uczestniczyłem.

Miałem wyruszyć w sobotę, ale przez problemy żołądkowe musiałem się wstrzymać i ruszyłem dopiero po niedzielnej Mszy Świętej.

Czas wypełniony odpoczynkiem z Bogiem, trochę z braćmi.

Pan Bóg też sprawił, że trafiłem na antenę Radia Jasna Góra, więc jako zakończenie wpisu zostawiam link do artykułu i audycji.

Jeszcze nie zdążyłem zmontować krótkiego, jasnogórskiego vloga…

Artykuł:

https://www.radiojasnagora.pl/n2942-modlitwa-w-drodze-na-rowerze-do-jerozolimy

Cały wywiad:

Ponownie na szlaku

Wróciłem na szlak dnia 12 czerwca w Uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Ruszyłem po Mszy Świętej i otrzymanym błogosławieństwie z rąk ks. Łukasza Sidora, z mojej parafii, Archikatedry Lubelskiej.

W Imię Boże. †

Wyjechałem od Matki Bożej Płaczącej w stronę Królowej Pokoju w Medjugorje i Miasta Pokoju, Jerozolimy.

Otoczony najbliższym gronem rodziny i przyjaciół,
z Bożym błogosławieństwem.

Pierwszy postój – Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej, gdzie spotkałem się jeszcze raz z Grzesiem i Anią, a także z Kubą i dziećmi, czyli grupą pielgrzymów, którzy przyjechali na rowerach z Płouszowic Kolonii.

Od lewej Franciszek, Ignacy, Jakub i Aniela,
Alicja została operatorem kamery. 😉

Tego dnia odwiedziłem również Dom dla Dzieciaków, o którym więcej dowiecie się w moim vlogu:

Miasto Maryi

Miasto Maryi

Medjugorje
Miasto Maryi.
Spotkania z Nią i Jej Synem są treścią mojego życia od kilku dni.

Czuję obecność Boga.
W kościele, w kaplicach, przy figurach i na świętych wzgórzach.
Ale nade wszystko w ludzkich sercach, które gromadzi raczej nie ta bałkańska wioska,
a Królowa Nieba i Ziemii.

Najczęściej widzę ślad Miłości Jezusa i Maryi w ludzkich twarzach. Upajam się słodką melodią w historiach ludzi, którzy przyjechali tu, dzięki Jej opiece albo temu – że zostali poleceni. Niektórzy sami nie wiedzą, dlaczego tu są. Powodem zapewne Jej Miłość, która na Bożą Miłość odpowiedziała „Tak”.

Każde ludzkie spotkanie jest jakoś powiązane z Boską Liturgią – Eucharystią, Sakramentem Pokuty i Pojednania, Adoracją, różańcem… modlitwą.

Relacja jakby ucichła, tylko po to, bym miał przestrzeń wsłuchać się w to, co staje się tu i teraz. Dzieją się cuda: niepozorne, cichutkie, małe kamyczki spadające ze zbocza wielkich gór, niewielkie pączki, które z Bożą łaską rozkwitną we właściwym czasie w ogródkach i ogrodach, wydadzą owoce w zasadzonych już sadach i winnicach wypielęgnowanych przez Niego.

Dopiero w Medjugorje zrozumiałem – skąd ten pokój, który towarzyszy mi od wielu tygodni przygotowań do mojej drogi, który każdego dnia pomaga mi podjąć decyzję od nowa.

To Jej dar. Dar Maryi, Królowej Pokoju.
Dziękuję.

Na koniec trochę zdjęć – i link do wczorajszej homilii, która poświęcona była… jeździe na rowerze!

„Dlatego zdecydujmy się na jazdę naszym rowerem, zdecydujmy się na życie mimo upadków i ran. Nie bądźmy tymi, którzy tylko stoją i patrzą na innych, jak jeżdżą. Nie jeździmy przecież przez całe życie z kołami, tymi małymi, wspomagającymi, lecz oddajmy się niepewności życia, przygodzie, byśmy dotarli do naszej niebiańskiej ojczyzny, gdzie uwielbiona Matka Maryja czeka na nas.”
Medjugorje_Góra Objawie
Najważniejsze ukryte

Najważniejsze ukryte

Jak się przygotować do pielgrzymki rowerowej?

Przed Tobą długa, naprawdę trudna, ale nade wszystko piękna droga.
Jak się przygotujesz, by podjąć Boże wezwanie?

Widok na Balaton, nieopodal węgierskiego miasta Kashtely – panorama przypominająca nieco widok znad Jeziora Galilejskiego

Dobrze jest mieć osiołka, w miarę zadbanego, któremu wędrówka nie straszna. Zasięgnij opinii fachowców, ale kieruj się też własnym upodobaniem. Nie musi to być ogier czystej krwi. Wystarczy taki, który jest do ujarzmienia przez Ciebie, a jazda na nim sprawia Ci przyjemność. To on będzie wiózł Ciebie i cały twój kram.

Przy pakowaniu – rusz głową – przełam dotychczasowe schematy, zabierz to, co niezbędne, pożegnaj się ze zbytecznym. Jednak nie zapominaj o tym, że w chłodzie miło będzie się wtulić w ciepłą bluzę… albo nawet podłożyć sobie termofor pod plecy, a w upale nakryć głowę choć skrawkiem materiału…

Pewnie warto za wczasu przygotować ciało. Jeśli Twe kości się zastały – trzeba je rozruszać. Niech chrupią, niech strzelają niczym perkusjonalia w operze – ruch to Twój sprzymierzeniec. Przez długi czas nie spoczniesz.
Rozciąganie, rower, bieganie, pływanie i taniec – wszystkie te aktywności pomogą Ci w podjęciu kolejnych kroków. Przyda się też sauna i bania – ekstremalnych bodźców będzie tylko przybywać z każdym pokonanym kilometrem.

Najważniejsze – jednak – jest ukryte.

Z mięśni Twojego ciała, każdemu długodystansowemu kolażowi, najbardziej potrzebne jest wytrzymałe serce. Możesz mieć silne nogi, stalowe cztery litery i prężne mięśnie pionizujące (ja nie mam) – jednak żadna z partii mięśniowych nie będzie tak eksploatowana jak ukryta pompa w piersi.
Nawet jak pokonasz tę wysoką górę, za chwilę będzie następna. Gdy zatrzymasz się, by spojrzeć na mapę – nadal musisz okiełznać kilkudziesięciokilogramowego rumaka drugą ręką i nogami. Twoje serce więc będzie pracować bez ustanku… A wieczorem, będąc u celu, czeka Cię dodatkowo szukanie Mszy Świętej, noclegu, wody, jedzenia, serwisu, możliwości umycia i oprania. Ciągły bieg. Dopiero padając na karimatę – uświadomisz sobie, jak wiele swojej pracy dla Ciebie i Twojej pielgrzymki poświęciło Ci własne serce.

Serce – ono jest kluczem także w przygotowaniach duchowych. Wyznacza kierunek w pokonywaniu pielgrzymiej drogi, czy do Medjugorje, czy Jeruzalem, a na pewno każdego dnia, który przybliża do Chrystusa, podczas drogi zwanej życiem.

Dobrze, by było słuchające:
przecież bez wołania, jeszcze nikt nie wyruszył.

Przyda się zasiać w nim zgodę,
na to, co już się wydarzyło, by pielęgnować obecne i z radością przyjąć to, co wkrótce nadejdzie.
Niezależnie od tego, czy nam się to podoba, bardziej czy mniej… lub wcale.

Ta ufność – będzie dla Twojego serca
promykiem w każdej ciemności, ciepłym ogniskiem w każdym chłodzie, ochłodą w skwarze.

Wytrzymałość zrodzi się w nim
z odwagi i pokory.

Najważniejsza i tak jest miłość.
Z miłości można wiele znieść, wiele uczynić
i… zajechać naprawdę daleko.


Po Węgrzech przekroczyłem granicę z Chorwacją. Trochę z przygodami, musiałem się wracać i szukać apteki, by wykonać test. Jako negatywny na papierze, a pozytywny w usposobieniu wjechałem do kolejnego kraju na mojej trasie.
– Jest Pan szalony! – usłyszałem wraz z oddaniem mojego dowodu przy odprawie.
Nie przejąłem się, bo tym słowom towarzyszył szczery uśmiech z okienka.

Ten uśmiech – jest tu powszechny, Chorwaci to najsympatyczniejsza nacja, z jaką kiedykolwiek miałem styczność. Porażają poczuciem humoru i dystansu do siebie.
– Macie tu wiele kafejek i restauracji! – podzieliłem się swoją obserwacją po dojechaniu do Warżdańskich Toplic.
– Tak, bo my Chorwaci, nie pracujemy i potrafimy tylko pić kawę i piwo! – zaśmiewała się kobieta przy kościele Świętego Marcina.

Spotkało mnie wiele trudów, ale jeszcze więcej Miłości Pana Boga. To właśnie On, z pomocą dobrych ludzi, zaopiekował się mną nie jeden raz. W Sanktuarium Krwi Chrystusowej w Ludbergu, na przedmieściach Zagrzebia, w Karlovacu, Plitiwickich Jeziorach. Te ostatnie poruszyły mnie do głębi swym pięknem… Ale o tym będzie następny, osobny wpis…

Rzeka termalna – Hervitz (Węgry)
To chyba już Chorwacja 😉
Karlovac i rzeka Kupa
Katedra w Zagrzebiu – w remoncie po trzęsieniu ziemii

Dziękuję za wspólny obiad – Monice, Dorocie i Edycie